Budapeszt to jedno z moich ulubionych miast. Być może nawet ulubione. Ten pobyt nie miał jednak wielkiej historii. Ot, krótki spacer, obiad, kantor, sklep i w dalszą drogę. Nocnym pociągiem do Belgradu. W kuszetce trafiłem na Amerykankę mieszkającą w Izraelu, która jechała na konkurs gotowania genitaliów (zwierzęcych, nie obawiajcie się), była tam nawet jurorem. Chwilę porozmawialiśmy, ale w końcu zdecydowałem się odespać dotychczasowe trudy podróży. Rano miałem być w Belgradzie.